2 Komentarze

Demografia

Zob. artykuł na stronie głównej:

a

Z teczki prasowej

2012-02-09 Polacy ze strachu nie chcą mieć dzieci

http://polonia.wp.pl/kat,1010223,title,Polacy-ze-strachu-nie-chca-miec-dzieci,wid,14239284,wiadomosc.html?ticaid=1de65&_ticrsn=3

2012-01-30 Spada liczba urodzeń. Polacy nie chcą dzieci, boją się kosztów

http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/588864,spada_liczba_urodzen_polacy_nie_chca_dzieci_boja_sie_kosztow.html

2011-03-06 Jak wprowadzono w Polsce OFE


2010-04-24 Drenaż mózgów polskiej gospodarki

Gazeta Finansowa

Kilka milionów Polaków woli w czasie kryzysu zostać za granicą, niż wrócić do kraju, gdzie, jak twierdzą rządzący, recesji przecież nie ma. Jaki wpływ na polską gospodarkę ma emigracja i jak wyjazdy młodych kadr za granicę przełożą się na sytuację ekonomiczną tych, którzy zdecydowali się zostać w Polsce?

O tym, że dane statystyczne dotyczące polskie emigracji ostatnich lat są zaniżone, mówią otwarcie nawet ci, którzy wyjechali. Szacują oni, że przynajmniej na wyspach brytyjskich liczba Polsków jest dwa razy wyższa, niż przedstawiają to oficjalne dane i sięga nawet 1 mln osób. Jednocześnie przyznają oni, że wraz z rozpoczęciem kryzysu wielu rodaków zaczęło wyjeżdżać. Nie wracali jednak do kraju, lecz zmieniali państwo, szukając lepszej pracy.– W Anglii nie ma baru, pubu czy nawet sklepu, gdzie nie pracowałby Polak. To jak tu wierzyć oficjalnym statystykom mówiącym o tym, że jest nas w Wielkiej Brytanii nieco ponad pół miliona – pyta retorycznie Robert Zakrzewski z Reading pod Londynem. Według danych GUS na koniec 2008 r. na emigracji przebywało w sumie 2,21 mln Polaków, z czego 650 tys. właśnie w Zjednoczonym Królestwie. Premier Donald Tusk podczas kampanii wyborczej w 2007 r. optymistycznie zapowiadał powroty Polaków z emigracji. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Cudu gospodarczego nie ma, a od początku kryzysu gospodarczego do kraju wróciło zaledwie kilkadziesiąt tysięcy Polaków. W 2008 r. było to 60 tys. osób, z czego z Wielkiej Brytanii 40 tys. Duża część ponownie zresztą wyjechała. Statystyczną skalę polskiej emigracji burzy tzw. emigracja ukryta, która umyka wszelkim instytucjom, od lat próbującym oszacować liczbę Polaków opuszczających kraj w poszukiwaniu pracy. Mowa tu o osobach, które emigrują, ale nie wymeldowują się z miejsca zamieszkania i w oficjalnych zestawieniach widnieją jako osoby przebywające na terenie Polski, czasem nawet korzystające ze świadczeń ZUS i pomocy społecznej.

Fala emigracji nie słabnie

Tymczasem, jak się okazuje, aż 1/5 Polaków pracowała w ostatnich latach za granicą – wynika z danych OBOP. Liczba wyjazdów nadal zaś nie maleje. Z prognoz Eurostatu na 2009 r. wynikało, że we Włoszech osiedlić się mogło w ubiegłym roku nawet ponad 380 tys. Polaków, w Wielkiej Brytanii ponad 180 tys., a w Hiszpanii, Francji, Szwecji i Belgii od 55 do ok. 80 tys. osób (w każdym z państw). – Nie odnotowujemy fali powrotów – mówi prof. Krystyna Iglicka z Centrum Stosunków Międzynarodowych. – Recesja nie sprzyja mobilności. Imigranci próbują przetrwać tam, gdzie trafili przed kryzysem.– Do czego mamy wracać – dziwi się Krzysztof Najdrowski spod Lublina (od 3 lat w Dublinie). – W Polsce nie ma dla nas miejsca. Nikt nie stwarza warunków do tego, by młodzi mogli wrócić, pracować i normalnie żyć, o rozwoju osobistym już nie wspomnę. W kraju mówi się ciągle o tym, że jesteśmy na zmywaku, pielęgnujemy emerytów albo malujemy ściany. Zapomina się o tych, którzy przyjechali tu i założyli własne firmy, zaczęli prowadzić interesy, zarabiać pieniądze i zatrudniać ludzi. O takich się nie mówi, a tych jest większość.

Emigracja daje poczucie bezpieczeństwa

Choć pierwszy boom emigracyjny już minął, to w przyszłości fala wyjazdów nie osłabnie. 12 proc. Polaków, choć za granicą nigdy nie pracowało, bardzo poważnie rozważa taką możliwość – wynika z danych opublikowanych w marcu. Możliwość podjęcia w przyszłości pracy poza Polską rozważa: 33 proc. 15-19-latków, 25 proc. 20-29-latków, 32 proc. uczniów i studentów oraz 19 proc. robotników. Dość często badani nie mają też oporów, by podjąć za granicą pracę niezgodną ze swoimi kwalifikacjami – 12 proc. zdecydowanie, a 32 proc. raczej zgodziłoby się na taką pracę – podaje TNS OBOP.

– Powód jest prosty. Lepiej mieszkać za granicą i mieć poczucie bezpieczeństwa ekonomicznego, pracując nawet poniżej swoich kwalifikacji, a spokojnie przygotowując się językowo do rozpoczęcia pracy w swoim zawodzie, niż brać udział w wyścigu szczurów, nie znając dnia ani godziny w Polsce i to za głodowe pieniądze – wyjaśnia Marta, doradca kredytowy Barclays Banku w Wielkiej Brytanii. – Ten komfort, jaki daje ciężka, ale stabilna praca tutaj, jest cenniejszy niż notoryczny lęk przed utratą pracy z powodów pozamerytorycznych w kraju. To absurdalne, ale prawdziwe. Takie warunki mają dziś w Polsce młodzi ludzie. Wielu nie chce wyjeżdżać, ale wybiera mniejsze zło – życie na obczyźnie, ale za to z poczuciem bezpieczeństwa.Z danych TNS OBOP wynika, że 71 proc. ankietowanych Polaków uważa, że wyjazd do pracy za granicę to „raczej przykra konieczność”, a już dziś doświadczenie w niej ma za sobą 26 proc. mężczyzn, 40 proc. osób w wieku 30 i 40 lat i co najważniejsze 1/3 osób z wykształceniem wyższym (28 proc. – w całym polskim społeczeństwie takim wykształceniem może się pochwalić 14,7 proc. populacji). Właśnie ta ostatnia grupa to zdaniem wielu specjalistów największa strata dla polskiej gospodarki. Opublikowany w ubiegłym roku raport Komisji Europejskiej dotyczący migracji w Europie informował, że pracy za granicą szukają przede wszystkim młodzi Polacy, lepiej wyedukowani niż ogół społeczeństwa. Połowa z nich miała mniej niż 29 lat. – Wskazuje to na pojawienie się zjawiska drenażu mózgów – ocenili eksperci w raporcie Komisji.

Wyjeżdżają wysoko wykwalifikowani specjaliści

Już w 2007 r. dane zawarte w „Roczniku statystycznym GUS” alarmowały, że liczba wyjeżdżających magistrów i osób z wyższym wykształceniem od początku lat 90. wzrosła aż trzykrotnie. Życie na emigracji wybrało 15 proc. młodych architektów oraz bliżej nieoszacowana liczba informatyków, którzy stanowią łakomy kąsek specjalistyczny dla zachodnich koncernów.Na pierwsze efekty odpływu wykształconych specjalistów długo czekać nie trzeba było i dotknęły one niemal wszystkich sektorów gospodarki. Aż 78 proc. pracodawców uważa dziś, że w ciągu najbliższej dekady duże kłopoty w poszukiwaniu fachowej kadry sprawi im odpływ najlepszych pracowników do innych krajów – wynika z badań Uniwersytetu Jagiellońskiego, prowadzonych w ramach projektu finansowanego przez UE.

Już w połowie ubiegłego roku samorząd lekarski informował, że w Polsce zaczyna brakować pediatrów, chirurgów i patomorfologów. Z Polski wyemigrowały tysiące lekarzy i pielęgniarek. Od momentu wejścia Polski do UE, w ciągu dwóch lat, czyli do 2006 r. 5 proc. personelu medycznego w Polsce wystąpiło o zaświadczenie do izby lekarskiej uprawniające do pracy za granicą. Najpopularniejszymi kierunkami medycznej emigracji stały się Niemcy i Wielka Brytania. Hiszpanie i Szwedzi finansują polskim lekarzom kursy językowe i pomagają sprowadzić rodziny. W Anglii zaś lekarze i pielęgniarki posiadają tak wysokie uposażenie, że są w stanie płacić najwyższe podatki. – Należy pamiętać, że dla państwa polskiego koszt wykształcenia i przygotowania do wykonywania zawodu jednego lekarza to około 1 mln zł – mówi urzędnik z Ministerstwa Zdrowia. – Z naszych danych wynika, że do tej pory z Polski wyjechało ponad 6 tys. pielęgniarek.

Efekt? W Polsce na tysiąc mieszkańców przypada tylko pięć pielęgniarek. Według norm Światowej Organizacji Zdrowia powinno być dwa razy więcej.

Jednak nie tylko w służbie zdrowia daje się odczuć emigracja Polek. Podobnie jest z zawodem nauczyciela. Środowisko pedagodów (na 1000 nauczycieli 900 to kobiety) także zaczęło w ostatnich latach odczuwać braki kadrowe. – Ja bardziej od drenażu specjalistów boję się kuszenia studentów, a nawet licealistów. To już się dzieje i będzie narastać – powiedział niedawno w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prof. Andrzej Jajszczyk z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie (kilku jego najlepszych wychowanków już pracuje za granicą).

Co ciekawe z badań wynika też, że mimo rosnącego bezrobocia niemal 37 proc. firm miało w ciągu ostatnich dwóch lat kłopoty z rekrutacją pracowników. Najgorzej było w usługach i handlu, gdzie takie trudności miało 46 proc. spółek, w tym niemal 70 proc. zajmujących się hotelarstwem i gastronomią, czyli w branżach, które w Europie Zachodniej najchętniej obsadzane są polskimi pracownikami.

Polacy wspierają zagraniczną gospodarkę

Największe korzyści polska emigracja przyniosła Wyspom Brytyjskim i Irlandii. Nic więc dziwnego, że ogromna większość Polaków (87 proc.) uważa, iż po otwarciu granic najwięcej z pracy naszej za granicą zyskały właśnie kraje do których emigrujemy, a nie Polska. W Wielkiej Brytanii powszechna jest m.in. opinia, że dzięki imigrantom z nad Wisły Koronie udało się utrzymać poziom wzrostu gospodarczego przez przynajmniej 4 lata – od wejścia Polski do UE do czasu kryzysu. Zwolennicy emigracji sugerują, że równie pozytywnie wpływa ona na stan polskiej gospodarki. Co prawda w latach 2004-2008 ok. 70 mld zł zarobionych przez emigrantów za granicą zostało przesłanych do kraju, jednak polskie rodziny przeznaczyły te pieniądze głównie na podtrzymanie dotychczasowego poziomu życia i konsumpcję. Środków transferowanych do kraju nie inwestowano, co w dłuższej perspektywie przyniosłoby ekonomiczne korzyści. Poza tym, jak wskazują socjologowie, rodziny zasilane przez emigracyjne pieniądze nie wykazują żadnej chęci wejścia na rynek pracy: są wręcz w tej sferze pasywne. Wraz z rozpoczęciem kryzysu liczba transferów zagranicznych do Polski zaczęła spadać. W pierwszym kwartale 2009 r. były one już o 25 proc. niższe niż w tym samym czasie 2008 r. W drugim i trzecim kwartale ubiegłego roku też spadły – aż o 20 proc. – Jestem przekonany, że trudno liczyć na wzrost transferów zarobków migrantów mimo nadreprezentacji wśród nich osób średnio i wysoko wykwalifikowanych – mówi Waldemar Piórek prezes Warszawskiej Izby Przedsiębiorców. Powodem takiego stanu jest chociażby fakt, że za granicą coraz więcej z nich osiada na stałe i tam lokuje zarobione pieniądze.

To jest kraj dla starych ludzi

W latach 2004- 2007 emigrację wybrało ponad milion Polek. – Demograficzna bomba tyka. Brakuje kobiet – alarmują demografowie. Raport UNDP – Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju przygotowany we współpracy z London School of Economics „Development & Transition” jasno zauważa: emigracja ponad miliona Polek w ciągu ostatnich trzech lat to nie tylko kwestia gospodarcza, to zagrożenie demograficzne dla naszego społeczeństwa. Tym bardziej, że według prognoz Środkowoeuropejskiego Forum Badań Migracyjnych w 2052 r. liczba mieszkańców Polski może sięgać już tylko 27,3 mln, czyli o blisko 11 mln mniej niż dziś. Do tego na jednego emeryta przypadać będzie 1,7 osoby pracującej (dziś ten stosunek wynosi 1:5,5). Oznacza to, że dzisiejsze dzieci, aby utrzymać emerytów, będą musiały dużo więcej i wydajniej pracować. Wydłużeniu ulegnie wiek emerytalny, a same emerytury będą stanowiły jedynie 40-50 proc. obecnej pensji.Z przedstawionej przez GUS najnowszej prognozy wynika, że za 25 lat Polska będzie krajem starców. O 1/6 zmniejszy się liczba osób w wieku produkcyjnym, przy jednoczesnym wzroście o ponad połowę liczby tych w wieku poprodukcyjnym. Urośnie ona do 9,6 mln osób z 6,2 mln w 2008 r. Jednocześnie, zmaleje liczna osób pracujących – z poziomu 24,6 mln w 2008 r. do 20,7 mln w 2035 r. GUS idzie jeszcze dalej i przewiduje, że tempo spadku liczby populacji ma wynosić ok. 2-3 proc. rocznie.

– Migracja do Polski nie zahamuje tych spadków, gdyż napływ imigrantów do kraju nie będzie tak duży jak do innych krajów Europy Zachodniej, ze względu chociażby na słabsze świadczenia socjalne – mówi Lucyna Nowak, dyrektor departamentu badań demograficznych GUS. Według prognoz urzędu liczba osób w wieku 0-17 lat spadnie z 7,3 mln w 2008 r. do 5,6 mln w 2035 r. Natomiast udział osób w wieku produkcyjnym w ogólnej liczbie ludności będzie wynosił 26,7 proc.

Problemy z emigrantami

Sytuację poprawiliby ludzie młodzi, którzy zakładając rodziny i pracując w Polce mogliby zmniejszyć te negatywne tendencje. Ci jednak wyjechali, wyjeżdżają bądź wyjazd planują. Tych, którzy zostaną, będzie zdecydowanie zbyt mało. Masowa emigracja Polaków odbije się więc także na systemie emerytalnym.

Społeczeństwa krajów zachodnich dramatycznie się starzeją, więc z powodów demograficznych potrzebują młodych emigrantów, którzy założą u nich rodziny i urodzą dzieci. Potrzebują też rąk do pracy, bo te zapewnią ich emerytom przeżycie. Polska jest póki co w tej walce na straconej pozycji i na domiar złego traci na rzecz innych państw coraz to nowe grupy ludzi. Widać to w brytyjskich statystykach. Odnotowano tam wzrost liczby dzieci na utrzymaniu migrantów zarobkowych. W 2009 r. o 10 proc. wzrosła też liczba polskich dzieci w brytyjskich szkołach. – Jeżeli współczynniki urodzeń dzieci się nie zmienią, to (nie uwzględniając migracji zagranicznych) za 40 lat liczba ludności Polski może spaść do około 32 mln, w których ludność w wieku emerytalnym stanowić będzie ok. 30 proc., zaś dzieci i młodzież do 17 lat tylko ok. 18 proc. – przestrzega ekspert w zakresie demografii docent Józef Kossecki. – To z kolei oznaczałoby wymieranie narodu, czyli katastrofę demograficzną.

Zwraca on uwagę na naruszoną konstrukcję demograficzną Polski w szerszym aspekcie niż tylko emigracja zarobkowa Polaków i drenaż mózgów młodych kadr.

– Warto wiedzieć, że w 2005 r. populacja Polski reprodukowała się w niecałych 60 proc., zaś według danych za 2008 r. w ponad 67 proc. Inaczej mówiąc, dość szybko wymiera. Jeżeli uda nam się podwyższyć współczynnik urodzeń dla całego kraju do przynajmniej 2, to mamy szansę na powolny wzrost demograficzny. Jeżeliby zaś udałoby się nam uzyskać ten współczynnik między 2 i 3, to moglibyśmy otrzymać nawet wzrost odpowiednio szybszy – dodaje demograf. Póki co szans jednak na to nie ma i Polska już dziś staje przed ogromnym problemem, jakim jest demografia. A ta, osłabiana dodatkowo przez emigrację zarobkową Polaków, nie pozostaje bez znaczenia tak dla gospodarki, jak i systemu emerytalnego państwa.

KOMENTARZ

Fala emigracji wzrośnie w przyszłym roku

prof. Krystyna Iglicka, Centrum Stosunków Międzynarodowych

Każda teoria emigracji mówi, że za granicę nie wyjeżdżają ludzie słabi, tylko tzw. pionierzy, osoby dynamiczne i gotowe na wszystko. To właśnie oni wciąż próbują znaleźć swoje miejsce w Europie i to m.in. dlatego w czasie kryzysu wzrosła liczba polskich emigrantów w takich krajach jak Dania, Holandia czy Norwegia.

Nikt się jednak nie spodziewał, że po przyjęciu Polski do Unii Europejskiej fala emigracji będzie tak duża. Analizy sporządzone przed 2004 r. mówiły, że do Wielkiej Brytanii wyjedzie ok. 40 tys. osób. Co więcej to nie koniec. Niemiecki rynek pracy, który jest jeszcze objęty ostatnimi restrykcjami, zostanie uwolniony w 2011 r. Możemy spodziewać się wtedy kolejnej fali emigracyjnej.W ostatnich latach z Polski wyjechało pokolenie wyżu demograficznego z lat 80, głównie osoby, które ukończyły kierunki humanistyczne. Polski rynek pracy nie był w stanie wchłonąć tak dużej grupy młodych ludzi, a przy okazji stali się oni ofiarami ogromnego niedopasowania polskiego systemu edukacyjnego do współczesnego rynku pracy. Humaniści, którzy nie mogli liczyć na pracę zgodną z wykształceniem, często wybierali za granicą zajęcia poniżej swych klasyfikacji, także pracę fizyczną. Dla wielu ten okres zawodowy miał być przejściowym, a wydłużył się i trwa nawet pięć lat. W życiu zawodowym takich osób to wielka strata. Dziś po tych kilku latach za granicą ci ludzie nie są atrakcyjni dla polskiego pracodawcy.

Nie ma więc masowych powrotów, są tylko tzw. misje eksploracyjne. Emigranci przyjeżdżają do Polski, sprawdzają, warunki życia oraz możliwości zawodowe i wracają za granicę. Ci, którzy już zdecydują się na powrót, mają nadzieję, że w kraju będą mogli pracować w wymarzonej profesji. Chcą być historykami sztuki, prawnikami, bankowcami, itd. Ale niestety nie ma dla nich miejsca w tych zawodach. Emigrantom trudno jest też zaakceptować fakt, że po powrocie mogą liczyć na uposażenie wysokości 2,5 tys. zł. To niewiele w porównaniu z tym co zarabiali za granicą, czyli 8-9 tys. zł. Chociaż najczęściej były to stawki najgorzej opłacanych grup zawodowych, to jednak pozwalały one emigrantom na spokojne życie i gwarantowały oszczędności. Musimy też brać pod uwagę jeszcze jeden aspekt emigracji. Wyjazdy zmieniły mentalność ludzi. Otworzyły ich na wielki świat. Będąc na obczyźnie, nie czują się oni dobrze, bo są emigrantami. Z drugiej jednak strony po powrocie do Polski zaczynają się dusić. Jest im ciasno i bywają wręcz zagubieni.Dla Polski to jest stracone pokolenie. Być może część z nich będzie chciała wrócić za 15-20 lat, ze zgromadzonym przez ten czas kapitałem, znajomością języków obcych, kontaktami międzynarodowymi i pieniędzmi, które zainwestują w Polsce.

Piotr Sieńko, Tomasz Formicki

Źródło: http://www.bankier.pl/wiadomosci/print.html?article_id=2126633

Seria audycji radiowych i artykułów pt. Horroru Jugendamtów www.wolnemedia.net

Antypolska ustawa?

Oburzeni internauci  porównują ustawę  o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie do  niemieckiego dziedzictwa hitlerowsko-nazistowskiego, które oczywiście szkodzi samym Niemcom.  Podaję poniżej garść artykułów i komentarzy Polaków. Przy okazji chciałbym wyjaśnić, że czym innym jest porównanie kogoś w dyskusji do np. Hitlera, które kompromituje osobę pomawiającą i w zasadzie kończy dyskusję, a czym innym mowa o procesach, które zachodzą w czasie i dotyczą bezpośrednio ludzi, instytucjach o pewnej określonej roli i tradycji, obcych i często niezrozumiałych z punktu widzenia interesu innego Narodu, ale zakładając chociażby bezwładną siłę pewnych zjawisk nie możemy sobie od tak pomijać konkretnych zagrożeń i zasłonić się kurtyną milczenia.

Maria S. Jasita, Rząd funduje polskie Jugendamty
Autor o nicku „Polak” interesujący artykuł w Gazecie Prawnej pt. KEP ustawa o przeciwdziałaniu przemocy godzi w autonomie rodziny skomentował w następujący sposób: „nie chcemy jugendatów, to jest twór hitlerowskich Niemców.”
Poniżej dwa komentarze do artykułu pt. Będą zabierać dzieci rodzicom.
Komentarz Leśnika: „To FASZYZM w hitlerowskim stylu! W Związku Sowieckim masowo nacjonalizowano także dzieci, do czasu dorwania się do władzy tow. Stalina, który ukrócił te zbrodnicze działania.”
i wypowiedź AlexSailor: „Przypomnę, że porywanie dzieci usa było karane śmiercią. Jest to sprawiedliwa kara zwłaszcza dla porywaczy działających w zorganizowanej grupie pod osłoną lewa. Trzeba jasno i wyraźnie to powiedzieć. Odbierający dzieci rodzicom z wyjątkiem bezpośredniego zagrożenia dziecka śmiercią lub kalectwem muszą być w wolnej Polsce osądzeni i ukarani najwyższym wymiarem kary. Osoby popełniające takie czyny, a także pomocnicy i ich kierownicy, nie mogą się tłumaczyć obowiązującym (bez)prawem, tak jak Niemcy popełniający zbrodnie w zgodzie z prawem wybitnego socjalistycznego przywódcy Hitlera (np. ustawy norymberskie).”
Źródło: http://fronda.pl
Mirosław Kraszewski radiolog z Duisburg argumentuje, że zgodnie z bizantyjskimi „standardami” ustawa jest korupcjogenna
Co na to Komisja Europejska? Komisja Europejska po stronie Jugendamtów:
I jeszcze parę rzeczy, żeby odnieść się do konkretnej rzeczywistości.
Marcin Gall, Polskie Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech (t.z. Polnischer Verband Eltern gegen Diskriminierung der Kinder in Deutschland e.V.) pisze w artykule pt. W Niemczech obowiązuje hitlerowskie prawo:
„Gorąco zapraszam do zapoznania się z szokującymi faktami dotyczącymi naszego życia na obczyźnie (Niemcy, Austria), praktyk założonej przez Adolfa Hitlera w 1939 r organizacji „Jugendamt”, która niestety nadal prężnie działa, głęboko ingeruje w życie i relacje rodzin z małżeństw mieszanych, a przede wszystkim pieczołowicie i z wielkim zaangażowaniem „czuwa” nad germanizowaniem naszych polskich dzieci!
[…] Po II Wojnie Światowej – w 1952 roku – zniszczono wszelkie akta osobowe tych dzieci, by nie można było prześledzić ich losu i je odnaleźć. Po wojnie dzięki różnym przypadkom udało się odnaleźć zaledwie 10 % tych dzieci. Po co o tym przypominam? Wyjaśnię poniżej. Organizacja „Jugendamt” istnieje po dziś dzień w niezmienionym kształcie. Gdy my Polacy, których jest tu w Niemczech prawie 3 miliony, przyjeżdżaliśmy do Niemiec z różnych powodów (politycznych, ekonomicznych, zawarcie małżeństw z obywatelami Niemiec itp.) myśleliśmy, że osiedlamy się w cywilizowanym kraju, który przestrzega norm wolnego, demokratycznego świata oraz podpisanych Traktatów i umów miedzypaństwowych. Gdybyśmy jednak wiedzieli, że w tym tak „współczesnym świecie” panują nadal prawa intolerancji narodościowej, gdzie my Polacy jesteśmy widziani jako naród „podrzędny” i jakie konsekwencje z tytułu bycia Polakiem, będziemy zmuszeni ponosić, nigdy nie osiedlilibyśmy się w tych krajach.Niestety okłamano nas.
[…] Tym bardziej biorąc pod uwagę niedocenianie (jeszcze) wagi i skali problemu 3 milionów Polaków za Odrą i Nysą przez władze naszego Państwa Polskiego. Ile jest warte polskie germanizowane dziecko? Dla Niemców jest bezcenne, bo się na zabieranie i wynaradawianie tych dzieci łoży dziesiątki tysięcy euro. A dla nas Polaków? Ile jest warte polskie dziecko, które wyrośnie bez naszej skutecznej pomocy na Niemca zamiast na Polaka?
[…] Mówiąc jasno: tu w Niemczech i w Austrii stanowimy „materiał genetyczny” na nowe pokolenia Niemców i Austriaków. Takie są realia Polaków za Odrą i Nysą…
Przypomnę też o ważnym fakcie. W 1940 roku dekretem podpisanym przez Hermanna Göringa zabrano Polakom w Niemczech Status Mniejszości Narodowej. Dekret powyższy nie został cofnięty po wojnie. Ten fakt nie wymaga – myślę – żadnego komentarza.
” Więcej: http://cyklista.blog.onet.pl
Mirosław Kraszewski radiolog z Duisburg w tekście pt. Oddaj dziecko, bo chce je wziać jugendamt:  „Tematyka post-hitlerowskich Jugendamtow, istniejących w Niemczech, Austrii i niektórych kantonach Szwajcarii, tam gdzie schronienie znaleźli Hitlerowcy, mówi się juz coraz bardziej otwarcie nie z powodu ich działalności dla dobra dziecka, tylko z powodu specyficznie rozumianego niemieckiego dobra dziecka, czyli dyskryminacji polegającej na germanizacji. Jugendamt=niemieckie dobro dziecka=germanizacja.
Przedstawiona tam sytuacja rabunku dziecka przez Jugendamt bez wyroku sadu rodzinnego, jest znana również nie od dzisiaj. Niemieckie, hitlerowskie Jugendamty porwały z Polski ponad 160 tysięcy dzieci i zgermanizowały je po wojnie. Metody handlu dziećmi, represji zostały dokładnie opisane w książce „Z kart historii Janczarow XX wieku” ISBN  83-91 4292-0-2″
Zobacz też:

We desperately need for population

Neomaltuzjanizm znowu atakuje, używając do tego Meadowsa, który jak widać jest niereformowalny. Dennis Meadows, WE DESPERATELY NEED FOR POPULATION, energy use, material use, and pollution streams TO BE REDUCED.
http://www.euronatur.org/Interview_Dennis_Meadows.dennismeadows_en.0.html
Por.: SPIEGEL ONLINE: Is it possible to have 9 billion people on the planet?Meadows: No. Even 7 billion is too much — at least if they are all to have an appropriate standard of living. If you think it is acceptable to have a small elite that enjoys a decent lifestyle and a large majority that is excluded from that, then the Earth can probably sustain 5 to 6 billion people. If you want everyone to have the full potential of mobility, adequate food and self-development, then it is 1 or 2 billion.

Patrz: http://www.spiegel.de/international/world/0,1518,666175,00.html

2009-12-31 Dziecięca antykrucjata

W numerze “Rzeczpospolitej” z 31.XII.09 – 1.I.10 ukazał się interesujący artykuł Grzegorza Górnego pt. “Dziecięca antykrucjata”, zaś w “Naszym Dzienniku” z 29.XII.09 równie ciekawy artykuł J.M. Jackowskiego pt. “Ekoludobójstwo”. Obydwa dotyczą współczesnego neomaltuzjanizmu, oba zawierają też rys historyczny problemu i oba całkowicie pomijają wątek hitlerowskiego neomaltuzjanizmu.

2009-09-13 Kryzys finansów publicznych jako wynik braku polityki prorodzinnej

Zapraszamy do wysłuchania audycji z dr Cezarym Mechem pt. Kryzys finansów publicznych jako wynik braku polityki prorodzinnej (plik mp3).
W audycji jest mowa o ekonomiczno-finansowych złych skutkach depopulacji. Wypada tutaj z przykrością stwierdzić, iż nawet katolickie media o. Rydzyka przemilczają prawdę historyczną o neomaltuzjańskich elementach planu Himmera, mimo to, że mają one niewątpliwą wartość nie tylko historyczną. ale i aktualną wagę społeczną. Zresztą eugenika czy polityka neomaltuzjańska przecież nie ustała wraz z końcem wojny. Dokumenty na ten temat wielokrotnie przytaczał Józef Kossecki. W  jego książce pt. Cybernetyka kultury wyd. w 1973 r. (odsyłam do tekstu z rozdziału pt. Cybernetyczne problemy walki informacyjnej, s.269) zamieścił opublikowaną pierwotnie w Zeszytach Oświęcimskich wydawanych przez Państwowe Muzeum w Oświęcimiu reprodukcję dokumentów sprawy SS-Brigadefuhrera Carla Clauberga (prezentowany dokument dotyczył Generalnego Planu Wschodniego). Szereg dokumentów przedstawił doc. Kossecki podczas Dyskusji panelowej zorganizowanej przez Akcję Katolicką Diecezji Białostockiej pt. Polska demografia narodowawykład doc. Józefa Kosseckiego pt. Współczesne trendy demograficzne w Polsce (nagranie wideo). Jednak w audycjach i artykułach medialnych szczegółowo omawiających eksterminację Narodu polskiego brakuje jakichkolwiek wzmianek na ten temat.

WIĘCEJ NA TEN TEMAT:

1939-11-25 Memoriał Wetzla i Hechta

Na zlecenie Urzędu do Spraw Rasowo-Politycznych NSDAP opracowane przez:

Dra E. Wetzla, radcę Sądu Okręgowego, kierownika Centrali Doradczej Urządu do Spraw Rasowo-Politycznych

i

Dra G. Hechta referenta naukowego, kierownika Oddziału dla „Volksdeutschów” i mniejszości w Urzędzie do Spraw Rasowo-Politycznych.

Berlin, 25 listopada 1939

Wprowadzenie

Problem Polski i traktowania ludności byłego polskiego obszaru państwowego jest problemem zarówno rasowo-politycznym jak i narodowościowo-politycznym.

Rdzeń polskiego narodu, jak również część pozostałych mniejszości i Żydzi pod względem rasowym bardzo poważnie różnią się od narodu niemieckiego […]

W I części niniejszy memoriał daje najpierw krótki przegląd narodowej i rasowej struktury Polski. Dalej następuje opisanie tych terenów pod względem demograficznym.

W II części będzie rozpatrzone postępowanie z ludnością na nowym obszarze Rzeszy, łącznie z problemem osiedlenia i przesiedlenia.

Część III poświęcona jest omówieniu specjalnych problemów w Polsce zachodniej […]

I. Pojęcie i struktura Polski.

[…] Naród polski pod względem duchowym i mentalnym.

W zakresie duchowym można Polaka określić jako całkowicie nietwórczego, zarówno pod względem kulturalnym jak i narodowo-politycznym. Ten brak prawdziwie twórczej siły potrafi zamaskować prymitywnie wyrafinowaną inteligencją, której nie należy nie doceniać […]

II. Traktowanie ludności na obszarze Rzeszy

[…] Mową urzędową we wszystkich urzędach, także przed sądem, jest wyłącznie mowa niemiecka. Polski język w żadnym razie nie będzie dozwolony. Także pisemne prośby do władz należy kierować w języku niemieckim; w przeciwnym wypadku nie będą rozpatrywane. Językiem handlowym i potocznym musi być wyłącznie niemiecki. […]

[…] Zawieranie małżeństw między Niemcami a Polakami jest wzbronione. Zawieraniu małżenstw między Niemcami a osobami przynależnymi do niemiecko-polskich warstw pośrednich nie stoi nic na przeszkodzie, o ile nastąpi przesiedlenie na teren starej Rzeszy […]

[…] Polakom nie wolno być właścicielami przedsiębiorstw. Z ich dotychczasowej własności gruntowej i ziemskiej, także rolnej, zostaną wywłaszczeni. Polakom nie wolno wykonać samodzielnie jakiegokolwiek rzemiosła i nie wolno im być majstrami; wszystkie istniejące umowy pracy zostaną rozwiązane; korzystnie się przedstawiający polscy terminatorzy mogą być oddani na naukę do starej Rzeszy […]

[…] Przy postępowaniu z pozostałą ludnością wschodnich obszarów — przede wszystkim z Polakami i niemiecko-polskimi warstwami pośrednimi — należy zawsze wychodzić z założenia, że wszystkie środki ustawodawcze i administracyjne mają na celu osiągnięcie zniemczenia nieniemieckich warstw ludności wszelkimi sposobmi i w możliwie najkrótszym czasie.

Z tego względu musi być bezwzględnie wykluczone utrzymanie jakiegokolwiek własnego polskiego życia narodowego i kulturalnego. Zdecydowanie polsko usposobiona ludność — o ile nie wydaje się zdolna do zasymilowania — powinna zostać wysiedlona, a pozostała zniemczona. Dlatego też nie mogą istnieć nadal punkty zaczepienia dla własnego życia narodowego i kulturalnego.

Polskich szkół nie będzie już w przyszłości na polskich obszarach. W ogólności będą istnieć tylko niemieckie szkoły, oczywiście z odpowiednio podkreśloną narodowo-socjalistyczną nauką.

Polacy i niedostatecznie jeszcze zniemczeni członkowie niemiecko-polskich warstw pośrednich nie mogą studiować na niemieckich uniwersytetach i w szkołach zawodowych, jak również uczęszczać do szkół średnich i wyższych. Dzieci z tych warstw będą dopiero wtedy dopuszczone, gdy staną się członkami młodzieży hitlerowskiej (HJ) i zostaną przez nią zgłoszone

Należy zabronić wszelkich nabożeństw w języku polskim. Katolickie jak również ewangelickie nabożeństwo może być odprawiane tylko przez specjalnie wyszukanych duchownych, posiadających niemiecką świadomość i tylko w niemieckim języku […]

W celu zniszczenia wszelkiego własnego życia zarówno kulturalnego jak i gospodarczego nie może być żadnych polskich korporacji, związków i zjednoczeń; także kościelne związki polskie są wykluczone. Do niemieckich związków będzie można przyjmować tylko do wysokości 1/3 takie osoby, które na gruncie obecnych postanowień nie są uważane za Niemców.

Polskie restauracje i kawiarnie — jako ośrodki polskiego życia narodowego — powinny zostać zakazane. Polakom nie wolno chodzić do niemieckich teatrów, teatrzyków oraz kinoteatrów. Polskie teatry, kinoteatry i inne miejsca rozrywek kulturalnych powinny zostać zamknięte. Polskich dzienników nie będzie jak również nie będą wydawane książki polskie i czasopisma. Z tych samych powodów nie wolno mieć Polakom radioaparatów i gramofonów […]

Szczególne traktowanie dzieci rasowo wartościowych. Znaczna część rasowo wartościowych, ale z narodowych względów niezdatnych do zniemczenia warstw polskiego narodu, będzie musiała zostać wysiedlona na pozostały polski teren.

Tu jednak musi się próbować wyłączyć z przesiedlenia rasowo wartościowe dzieci i wychować je w starej Rzeszy w odpowiednich zakładach wychowawczych w rodzaju dawnego poczdamskiego domu sierot po wojskowych albo też w niemieckiej opiece rodzinnej. Wchodzące w rachubę dzieci nie mogą liczyć więcej jak 8-10 lat, ponieważ z reguły tylko do tego wieku możliwe jest prawdziwe przenarodowienie, tzn. ostateczne zniemczenie. Warunkiem jest całkowite zaprzestanie utrzymywanie jakichkolwiek stosunków z ich polskimi krewnymi. Dzieci otrzymają niemieckie nazwiska, które także w źródłosłowie muszą być jednoznacznie germańskie. Ich rodowód będzie prowadzony przez specjalną placówkę. Wszystkie rasowo wartościowe dzieci, których rodzice polegli na wojnie, lub później pomarli, będą od razu przejęte przez niemieckie domy sierot […]

Polska inteligencja musi w całości i niezwłocznie wysiedlona na pozostały obszar. Co do jej traktowania na pozostałym terenie porównaj bliższe wywody w części III.

Pojęcie polskiej inteligencji obejmuje, przede wszystkim, polskich księży, nauczycieli (łącznie z nauczycielami szkół wyższych), lekarzy, dentystów, weterynarzy, oficerów, wyższych urzędników, wielkich kupców, wielkich właścicieli ziemskich, pisarzy redaktorów, jak również wszystkie osoby, które otrzymały wyższe albo średnie wykształcenie. Tylko wtedy można by odstąpić od zasady wydalenia inteligencji, gdyby odnośna osoba była ożeniona z Niemcem, albo też przed 1.9.1939 okazała się przyjaźnie usposobiona względem Niemców […]

III. Traktowanie Polaków i Żydów w pozostałej Polsce

[…] niemieckie państwo nie ma żadnego interesu w narodowym i kulturalnym podniesieniu i wychowaniu ani polskiej ani żydowskiej ludności pozostałego polskiego obszaru.

Mieszkańcy pozostałej Polski muszą otrzymywać własną przynależność państwową. Nie powinni jednak posiadać jakichkolwiek samodzielnych praw politycznych. Dlatego też należy zakazać zakładania partii politycznych i związków jako możliwego ośrodka dalszego narodowego zjednoczenia. Nie polityczne związki powinny być również zakazane, względnie dozwolone pod zupełnie szczególnymi punktami widzenia. Kulturalno-polityczne związki, np. związki śpiewacze, związki krajoznawcze, związki gimnastyczne i sportowe, związki towarzyskie itd. nie wydają się w żadnym razie wolne od zastrzeżeń, ponieważ łatwo mogą prowadzić do wytworzenia narodowej postawy u swych członków. Szczególnie związki gimnastyczne i sportowe służą także podniesieniu fizycznej tężyzny ludności, w czym nie mamy żadnego interesu […]

Z tych względów wszystkie usiłowania w kierunku kulturalnej i narodowej samodzielności muszą być badane z wielką starannością, i krytycyzmem. Uniwersytety i inne szkoły wyższe, szkoły zawodowe, jak również średnie były stale ośrodkami polskiego szowinistycznego wychowania i dlatego zasadniczo powinny być zamknięte. Dozwolone będą tylko szkoły powszechne, mają one jednak udzielać najprostszych wiadomości podstawowych, jak rachowanie, czytanie, pisanie. Nauka ważnych z narodowego punktu widzenia przedmiotów, jak: geografia, historia, historia literatury, jak również gimnastyka, jest wykluczona. Szkoła natomiast powinna przygotowywać do zawodów rolniczych, leśnych oraz prostych zawodów przemysłowych i rzemieślniczych.

Ponieważ polski nauczyciel, a po części jeszcze bardziej polska nauczycielka są wybitnymi krzewicielami polskiego szowinizmu, z czym politycznie należy się bardzo poważnie liczyć, więc nie będzie ich można pozostawić w służbie szkolnej. Nie wydaje się zatem niecelowe, aby później, emerytowani wysłużeni funkcjonariusze policji polskiej zostali zamianowani nauczycielami w takich szkołach ludowych. W ten sposób zakładanie instytucji kształcących nauczycieli stanie się zbyteczne. Polskie nauczycielki należy od razu bezwzględnie wyłączyć z nauczania, ponieważ posiadają nierównie większy wpływ na polityczne wychowanie dziecka niż nauczyciel.

Z tych samych powodów należy nie polityczne związki jak również związki kościelne zbadać ze szczególną starannością.

Kawiarnie i restauracje — jakkolwiek były one w Polsce często punktami zbornymi kół nacjonlistycznych i intelektualnych, nie powinny być zamknięte, ponieważ nadzór nad nimi wydaje się łatwiejszy, niż nad prywatnymi zebraniami sprzysiężonych, które z konieczności musiałyby się zjawić i w które tak obfituje polska historia.

Naglącą koniecznością jest wprowadzenie cenzury kulturalnej, biorącej pod uwagę szczególną mentalność i psychikę polskiego narodu z rasowo-psychologicznych i politycznych punktów widzenia.

Teatry, kina i teatrzyki, z powodu ich wielkiego narodowego znaczenia powinny być utrzymane możliwie na jak najniższej skali i na podstaie specjalnej koncesji.

Kontrola importu płyt gramofonowych wydaje się celowa. Produkcję książek należy jak najbardziej ograniczyć. Dzienniki i okresowo ukazujące się czasopisma powinny zostać ograniczone i nadzorowane; zaleca się zaopatrywanie ich w stosowny, przez niemieckie placówki wyszukany materiał.

Opieka lekarska z naszej strony ma się ograniczyć wyłącznie do zapobieżenia przeniesieniu chorób zakaźnych na teren Rzeszy. Jak dalece zapewniona jest opieka lekarska nad polską ludnością ze strony polskich względnie licznie się tu znajdujących żydowskich lekarzy, to nas nie interesuje, podobnie jak i kwestia lekarskiego narybku.

Wszystkie środki, które służą ograniczeniom rozrodczości, powinny być tolerowane albo popierane. Spędzanie płodu musi być na pozostałym polskim obszarze Polski niekaralne. Środki służące do spędzenia płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji. Homoseksualizm należy uznać za niekaralny. Przeciwko instytucjom i osobom, które trudnią się zawodowo spędzaniem płodu, nie powinny być wszczynane policyjne dochodzenia. Rasowo-higienicznych zarządzeń w żadnym razie nie należy popierać. […]

Dla Polaków, którzy będą wydaleni z obszaru Rzeszy na obszar pozostały, zaleca się, w szczególności jeśli chodzi o warstwy intelektualne i koła szczególnie szowinistycznie nastawione, wprowadzenie gospodarczej formy kolektywu. O ile inni imigrujący Polacy nie będą mogli zostać umieszczenie także w kolektywie, wydaje się słuszne, aby w budynkach mieszkalnych istniały wyłącznie prymitywne warunki mieszkaniowe. Standard mieszkaniowy nie może bezwzględnie, nawet w przybliżeniu, osiągać niemieckich mieszkań robotniczych. […]”

Cyt. za http://blogmedia24.pl

Inne teksty podejmujące tą problematykę:

Hitlerowska etyka medyczna – powtórka z historii???

Medycyna w Niemczech okresu hitlerowskiego

Demograficzne niszczenie Polski

neomaltuzjanizm znowu atakuje, używając do tego starego Meadowsa, który jak wiadać jest niereformowalny.
Pozdrawiam
J. KosseckiDennis Meadows
WE DESPERATELY NEED FOR POPULATION, energy use, material use, and pollution streams TO BE REDUCED.

2 comments on “Demografia

  1. Does your website have a contact page? I’m having problems locating it but, I’d like to send you an e-mail.
    I’ve got some creative ideas for your blog you might be interested in hearing. Either way, great blog and I look forward to seeing it develop over time.

Dodaj komentarz